Gdy 17 lat temu świat ujrzał pierwsze Suzuki SV 650, zachwytom nie było końca. Czas jednak nie stoi w miejscu, więc przyciśnięte przez konkurencję Suzuki postanowiło zastąpić go Gladiusem. Zaprezentowana w 2009 roku, bazująca na wersji SV 650 N maszyna, której konkurentem był m.in. pochodzący z tej samej stajni Bandit 650, nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Takie sobie podwozie, a zwłaszcza specyficzny design nie trafiły w gusta motocyklistów. Co więcej, w testach porównawczych Gladius zbierał cięgi od konkurentów. Udany silnik i poczciwy charakter nie wystarczyły. W Polsce doceniły go szkoły jazdy, zwłaszcza że był oferowany w wersji zdławionej do wymogów prawka kategorii A2 (35 kW). Dlatego wiele Gladiusów do dziś śmiga po naszych drogach z wielkim „L” pod tylną lampą.
Ekipa z Hamamatsu nie zamierzała jednak odpuszczać. Pamiętała popularność starego SV-a i była świadoma, że wyceniony na 36 000 zł Bandit 650 S nie jest w stanie konkurować ceną z kosztującą 25 500 zł Yamahą MT-07 i Hondą NC 750 S za 29 100 zł. Dlatego postanowiono dać SV 650 drugą szansę.
Zmartwychwstanie
Jaki jest następca Gladiusa? Po pierwsze o 9 kg lżejszy, po drugie – mimo że spełnia wymogi normy Euro 4 – o 4 KM mocniejszy (maksymalny moment obrotowy został ten sam – 64 Nm). Za sprawą mniejszego o niecały litr zbiornika paliwa i wąskiej kierownicy jest też smuklejszy. Za zaletę można by również uznać o 1 cm niższą kanapę, gdyby nie to, że jest kiepsko tapicerowana, więc twarda i ciśnie w tyłek. Pochodzący z GSX-S-a 1000 F kokpit z wyświetlaczem LCD dostarcza wszystkich istotnych informacji, pokazując – oprócz standardowych danych – zużycie paliwa i pozostały zasięg.
SV 650 ma o wiele fajniejszy dźwięk od nieśmiało mruczącego Gladiusa, zwłaszcza gdy wchodzi na obroty. Widlasta dwójka dudni wówczas soczystym, odważnym basem. Sprzęgło pracuje lekko, a jedynka wskakuje łagodnie. Co ciekawe, gdy po wbiciu jedynki puszczasz klamkę, elektronika automatycznie podwyższa obroty, by ułatwić ruszenie. Idealne rozwiązanie dla początkujących. Mimo wąskiej kiery, lusterka zapewniają dobry widok do tyłu. To lubię, bowiem śmigając po zatłoczonym mieście muszę wiedzieć, co dzieje się dokoła, a SV bardzo sprawnie radzi sobie z korkami i śmiganiem między sznurami aut.
Komentarze