Podobieństwa między nowym Versysem 650 a V-Stromem 650 trochę mnie zaskoczyły, bo, po pierwsze, Kawa była dotąd raczej funbike’em niż podróżnym enduro, a po drugie zieloni oferują już przecież turystyka klasy średniej – ubranego w plastiki ER-a-6f. Spokojny design, wyższa cena oraz o 8 KM niższa moc niż w pozostałych maszynach serii ER-6 sprawiły, że zaprezentowany w 2006 r. Versys nie zyskał rzeszy fanów. Teraz ma się to zmienić.
Ciepły dzień w północnej Hiszpanii, Versys lśni bielą w wiosennym słońcu. Większy zbiornik paliwa (21 zamiast 19 litrów), mocowany częściowo na silentblockach silnik, wyższa (69, a nie 64 KM) moc, nowe zawieszenia, wzmocniony tylny stelaż, niżej i bliżej przodu ulokowane podnóżki, a przede wszystkim nowa, drapieżna owiewka z powiększoną szybą wyraźnie wskazują, że Versys poszedł w kierunku V-Stroma 650. Nic w tym dziwnego, bo od narodzin w 2004 r. ten model Suzuki odniósł sukces i do dziś jest w europejskiej czołówce najlepiej sprzedających się jednośladów. Atak Versysa nie robi więc na nim wrażenia, zwłaszcza że kosztują tyle samo.
Co różni Suzuki V-Strom 650 i Kawasaki Versys 650?
Czas zająć miejsce w siodle. Jako pierwszy na iberyjskie asfalty wjeżdża Versys. Ciasne winkle, krótkie wiraże – jak dotąd w takim terenie Kawa czuła się bardzo pewnie. Parametry zapisane w papierach przemawiają za dawnym funbike’em. Versys, dysponujący krótszym o 145 mm od V-Stroma rozstawem osi i o 1° bardziej zbliżonym do pionu kątem główki ramy, żywiołowo przelatuje przez naprzemienne winkle, a prowadzi się go lekko niczym rower. Tak lekko, że łatwo zapomnieć, iż w turystycznym ubranku jest o prawie 9 kg cięższy niż dotychczas, i to bez kufrów. Zatankowany pod korek waży 220 kg (poprzednik – 211 kg), Suzuki zaś podbija wskazówkę wagi do 232 kg.
Już od pierwszych metrów widać, że tę dwójkę dzieli bardzo wiele. Na Kawasaki przyjmujesz pozycję zwartą i blisko kierownicy, czyli tak jak za starych czasów funbike’a. Podnóżki, przesunięte o 15 mm w dół i 20 mm do przodu, zmniejszają kąt ugięcia nóg w kolanach i wpływają na bardziej wyprostowaną pozycję, co lekko odciąża przód.
Zwolennicy poprzedniego Versysa mogą przez to zatęsknić za jego lekko sportową naturą, jednak gdy wsiądziesz nań po raz pierwszy na pewno uznasz, że nowa pozycja jest bardziej neutralna i swobodniejsza. Inna sprawa, że nadal musisz się trochę postarać, aby przytrzeć niżej zamontowanymi podnóżkami o asfalt, przynajmniej podczas jazdy solo. Suzuki zapewnia znacznie więcej przestrzeni za sterami. Odległość między jeźdźcem a kierownicą jest tu większa, rozchylenie kolan także, a pozycja swobodniejsza.
![]() |
![]() |
Kawasaki Versys 650 Z boku dużego wyświetlacza widać akcesoryjny wskaźnik zapiętego biegu |
Suzuki V-Strom 650 Na wyświetlaczu jest seryjny wskaźnik zapiętego biegu |
Mimo to V-Strom ze stoickim spokojem przechodzi z winkla w winkiel, a jego 19-calowe przednie koło precyzyjnie trzyma linię. To swobodne śmiganie po zakrętach nie jest może zbyt ekscytujące, za to bezstresowe i zazwyczaj szybsze niż można by się spodziewać.
Trudny przeciwnik
Versys zdecydowanie mocniej działa na emocje, choćby dzięki silnikowi. Rzędowy twin jest mocowany w trzech punktach, z czego dwa to silentblocki. W ten sposób silnik, mimo że cały czas sygnalizuje swoją obecność, nigdy nie wkurza wibracjami. Mimo że ma niezłe maniery w dolnym zakresie, lubi, gdy wkręca się go na wysokie obroty. Do spokojnej jazdy wystarczy, by wskazówka obrotomierza oscylowała wokół 5000 obr/min, natomiast do ostrzejszego śmigania po winklach wymaga podkręcenia do 7000 obr/min.
Zobacz również: Uważasz że 650 cm3 pojemności silnika to za mało? Oto test dużych turystycznych enduro.