Test Rieju Marathon 125 Pro

Na twardej i wąskiej kanapie Rieju Marathona Pro nie wytrzymasz zbyt długo. Niemniej Pro zobowiązuje – tą „125” możesz ogarnąć wypady w teren i dojazdy do roboty czy do szkoły.  

Test Rieju Marathon 125 Pro

Marathona napędza chłodzony cieczą silnik Minarelli (znany z Yamahy WR 125 czy Bety 125 RR). W 2002 roku fabrykę silników przejęła Yamaha, a w 2008 roku z linii montażowych zjechał 10-milionowy(!) silnik. Czyli nie ma obaw co do jego trwałości.

Test Rieju Marathon 125 Pro
Silnik Minarelli (ten sam co np. w Yamasze WR 125) to gwarancja jakości.

Jednostka napędowa ma zasilanie gaźnikiem Keihin. Przy klamce sprzęgła znajdziesz więc ładnie zakomponowane cięgno ssania. Niestety, do rozruchu masz tylko guzik. Silnik pracuje kulturalnie i dość chętnie wkręca się na obroty, ale wyraźnie nie przepada za kręceniem na maksa. 15 KM powinno wystarczyć, chyba że ważysz ponad 100 kg – wtedy szału nie będzie. Na asfalcie będą cię irytować dość krótkie przełożenia sześciobiegowej skrzyni (rozpędzisz Rieju do licznikowych 95 km/h), a – paradoksalnie – w błotnistym czy grząskim terenie będziesz marzył o jeszcze krótszych...

Test Rieju Marathon 125 Pro
Tarcza typu wave, ładny aluminiowy wahacz. Do pełni szczęścia brakuje tylko twardszej sprężyny i możliwości regulacji amorka.

Marathon jest Pro przynajmniej pod względem wyglądu: widelec upside-down Marzocchi, centralny amortyzator gazowy, tarcze typu wave oraz przewody w stalowym oplocie, a na deser rama wyglądająca jak aluminiowy profil (stalowa). Miłymi dla oka akcentami są szeroka kierownica z poprzeczką, manetki Domino, osłony dłoni Polisport oraz tylna lampa na LED-ach. Pro podkreślają również typowe dla enduraków średnice obręczy (21 i 18’’).

Test Rieju Marathon 125 Pro
W kokpicie tylko to, co potrzebne: prędkościomierz, licznik i kilka kontrolek.

Tak jak w rasowym enduraku, kanapę umieszczono wysoko, bo 90 cm od gleby. Co ważne – jeśli jesteś wyższy, nie będziesz się tu czuł jak goryl Magilla na wrotce. Niestety, to głównie chwyt marketingowy: +20 do lansu masz jak w banku. Wypad w cięższy teren obnaża słabości – pozbawione jakiejkolwiek regulacji zawieszenie wystarczy na ważącego na sucho 108 kg sprzęta. Na bank spodobają ci się dozowalność oraz wyraźny punkt zadziałania przodu.

Test Rieju Marathon 125 Pro
Za zasilanie odpowiada gaźnik, a cięgno ssania ładnie wkomponowano nad klamką sprzęgła.

Do zbiornika wlejesz ledwie nieco ponad 6 litrów wachy. To niby niezbyt dużo, ale nie jest źle, bo na szutrach i asfaltach spalanie nieznacznie przekroczyło 4,5 l/100 km. Wjazd w trudniejszy teren na pewno wywoła większy apetyt na wachę. Z powodu braku kontrolki rezerwy, gdy zabraknie paliwa, przekręcasz kranik i rozpoczynasz poszukiwania stacji.

Test Rieju Marathon 125 Pro
To się przyda w terenie: ząbkowane podnóżki i składana dźwignia zmiany biegów.

Jeśli zaczynasz zabawę w off-road, szukasz sprzęta rekreacyjnego albo po prostu masz w kieszeni prawko kategorii A1 lub B i chcesz być legalny, to Rieju będzie strzałem w dziesiątkę. Szczególnie korzystnie wypada na tle tańszych sprzętów made in China, które nie grzeszą jakością wykonania. Natomiast japońska konkurencja ma większe możliwości, ale zapomnij o bajeranckim zawieszeniu, nie wygląda tak dobrze i odchudzi twój portfel o ok. 1500 zł więcej.

REKLAMA