Podobieństwo Rometa do Vespy podkreślają: głęboki przekrok, miękkie linie owiewek, reflektor zamontowany wysoko na kierownicy. Do tego małe 12-calowe koła z balonowymi oponami i stylowy bagażnik, bardzo mocno nawiązujące do włoskiej marki, z którą przecież Romet nie ma nic wspólnego.

Za kierownicą Valentine będzie ci wygodnie, nawet jeśli masz 180 cm wzrostu lub więcej, choć w takim przypadku pasażer(-ka) nie może liczyć na nadmiar miejsca na kanapie. Z facetem o takim wzroście oraz odpowiedniej do tego masie o wiele większy problem będzie miał silnik. Jest to prosty czterosuw, zasilany wtryskiem paliwa i chłodzony powietrzem (wentylator). Jego moc wynosi zaledwie 8,8 KM. Niemniej to wystarczy na miasto, zwłaszcza że automatyczne sprzęgło i bezstopniowa przekładnia działają precyzyjnie. Za miastem natomiast rozpędzenie się do 85 km/h to spore wyzwanie.
Z niewygórowanymi osiągami serducha Valentine’a znakomicie radzą sobie hamulce. Oba są tarczowe i działają precyzyjnie oraz skutecznie. Nie dysponują co prawda ABS-em, mają za to system CBS. Działa on tak, że hamowanie uruchamia zaciski obu kół. Patent działa, i to zaskakująco dobrze, choć trzeba się do niego przyzwyczaić.
![]() |
![]() |
Schowek ma urodę wiadra. Ale nie ma to większego znaczenia wobec tego, że we wnętrzu zmieszczą się kask, rękawice i sporo więcej. | Jaśnie oświecony? W przedniej lampie rządzi klasyczna żarówka, w kierunkowskazach i tylnej lampie diody LED. |
Valentine przyjechał z Chin, mimo to jego wykonanie nie przynosi mu wstydu. Plastiki są dobrze spasowane i nie trzeszczą, poszycie kanapy nie sprawia wrażenia wykonanego z tandetnej ceraty, a ładne detale (stylowe lusterka, estetyczny kokpit, plastikowe nakładki chroniące podłogę przed porysowaniem czy składane podnóżki pasażera) to argumenty na tak.
Jeśli wygląd i jakość połączysz z przyjemnym prowadzeniem, stwierdzisz, że Valentine jest całkiem fajnym miejskim skuterem. Niestety, jakość ma swoją cenę: ta „125” kosztuje 7499 zł.