Na początek dobra wiadomość: pod względem efektywności tłumienia siły uderzeń wszystkie tanie kaski z tego testu nie ustępują w niczym tym z najwyższej półki. Owa efektywność to element bezpieczeństwa pasywnego i jest bardzo ważna, gdy już zaliczyłeś glebę i twoja głowa mknie na spotkanie z asfaltem, krawężnikiem lub inną przeszkodą.
Ale bezpieczeństwo pasywne to nie wszystko, bo na to, czy wrócisz do domu w jednym kawałku, ma wpływ jeszcze kilka innych czynników.
Na przecenianie swoich umiejętności lub zwykłą głupotę nie pomoże nawet najlepszy kask, ale jeśli wypadek był efektem braku koncentracji albo znużenia, wtedy odpowiedni kask jak najbardziej może być decydującym czynnikiem. Tym sposobem doszliśmy do aktywnego bezpieczeństwa. Wiąże się z nim druga, tym razem zła wiadomość.
![]() |
Kaskom daleko było od naszej wartości HIC, ale spokojnie zmieściły się w wymaganiach normy ECE |
Otóż ogólny wniosek z tego testu jest taki, że różnica między tanim a markowym kaskiem niemal zawsze sprowadza się do różnicy między „jakoś tam działa i pasuje” a „działa i pasuje niemal idealnie”.
Dla kogo kaski do 500 zł?
To, czy po kilku godzinach szybkiej jazdy dojedziesz do celu w miarę świeży, czy ze łzawiącymi oczami i hukiem w głowie, jest właśnie kwestią odpowiedniego kasku. Oczywiście, problem ten w znacznie mniejszym stopniu dotyczy tych, którzy dojeżdżają parę czy paręnaście kilometrów do pracy, jeżdżą głównie po mieście, dosiadają maszyn, dla których prędkość 100 km/h z hakiem to szczyt możliwości, lub po prostu nie mają kasy na dobry kask. Na szczęście dla nich wszystkich istnieje rynek tanich kasków.
Dopasowany nowy, kosztujący ok. 500 zł kask zawsze będzie lepszym rozwiązaniem niż za duży i/lub sfatygowany kask dobrej marki, okazyjnie kupiony na jakimś bazarku czy w necie. Jeżeli jeździsz dużo, a do tego chcesz, aby twój kask był wygodny, lekki i miał dobrą wentylację, no i zależy ci na własnym bezpieczeństwie, najpewniej zdecydujesz się na kosztujący swoje garnek renomowanej firmy.
Dlaczego są tanie?
Ale wróćmy tanich kasków. Pierwsze pytanie, które nasuwa się w ich przypadku: dlaczego są one tanie? Zacznijmy od kraju pochodzenia. Nie ma tu żadnego garnka z Japonii, Korei, Niemiec czy Włoch. Tu rządzą Chiny!
W wielkich fabrykach stoi mnóstwo wtryskarek do produkcji skorup kasków. Te skorupy – zwane termoplastami – kosztują niewiele, bo ich wytwarzanie odbywa się w dużym stopniu automatycznie i czas produkcji jest krótki. Granulat do wtryskarek jest tani, a jedynym drogim urządzeniem w produkcji termoplastów jest forma odlewnicza. Ale akurat ten wydatek, dzięki masowej produkcji, bardzo szybko się amortyzuje.
![]() |
Przygotowanie kasków to ważna sprawa. Chodziło o to, uzyskać jak najbardziej obiektywne wyniki testów laboratoryjnych. |
Droga od producenta na rynek tych tanich kasków jest dużo krótsza, niż w przypadku markowych producentów. Są bowiem najczęściej sprzedawane jako własne marki dużych sieci sklepów motocyklowych, co oznacza, że prosto z fabryki lądują w magazynach. Nie ma tu pośredników, dzięki czemu od ceny zakupu odpada jakieś 30%.
Oprócz taniej produkcji i sprzedaży bez pośredników cenę zbija też brak kosztów rozwoju. Firmy handlujące akcesoriami wyszukują u producentów formę podstawową, po czym zmieniają w niej parę detali (suwaki wentylacji, wyposażenie wnętrza) i oto mamy „nowy” kask. To ogranicza koszty i pozwala zbić cenę. Ale nie jest przypadkiem, że w żadnym z testowanych przez nas kasków nie działa wentylacja.
![]() |
Papierkologia w praktyce, czyli wypełnianie tabeli ocen. |
Pokazał to test wodoszczelności, w którym z jednej strony niewiele wizjerów w 100% zabezpieczało przed przedostaniem się wody do wewnątrz, z drugiej ani kropla wody nie przedostała się do środka. Wyjaśnienie tego okazało się banalnie proste – w żadnym z kasków otwory w skorupie nie pokrywały się z otworami w tłumiącej uderzenia wyściółce. A skoro na siebie nie nachodziły, to nie miało prawa nic się przez nie przedostać, w tym chłodzące powietrze.
Jest postęp!
W tym teście tanie kaski wypadły znacznie lepiej niż 8 czy 9 lat temu. Co nie zmienia faktu, że prawdopodobieństwo znalezienia wśród nich dobrze leżącego garnka nadal jest niewielkie. Ale przecież nadzieja umiera ostatnia...
Nie kowadło lecz słupek, czyli mamy własny test
Przyjęliśmy jako zasadę, że zgodność z normą ECE R 22.05 to warunek wstępny, dopuszczający kaski do udziału w naszych testach. Tym razem wykonanie zwykłych pomiarów nie miało sensu.
Nie jest bowiem tajemnicą, że producenci pilnują się nawzajem, dlatego gdy na rynku pojawia się jakiś nowy model, konkurencja błyskawicznie sprawdza jego zgodność z wymaganiami normy ECE. Czyli tę robotę mamy już wykonaną.
![]() |
W badanym kasku jest głowica z czujnikami, które wykażą, ile z siły uderzenia przeniknęło do wewnątrz. |
Norma ECE określa tylko minimalne wymagania, jakie powinny spełniać kaski. Po części przyczyną tego są dziwne wytyczne dotyczące testu, które nakazują np. to, żeby próby uderzeniowe wykonywać na kaskach zamrożonych do –20°.
Zobacz też: test kasków do 900 zł
Inne kontrowersyjne założenie: rozkład punktów uderzeń jest w europejskiej normie dokładnie zdefiniowany. W efekcie powoduje to, że część producentów wzmacnia te i tylko te miejsca. To legalne, ale oznacza, że nawet wełniana czapka wzmocniona w odpowiednich miejscach spełni wymagania normy ECE.
![]() |
No to łup! Kaska spada z wysokości ok. 3 m, w chwili uderzenia ma prędkość 7,5 m/s. |
Dlatego kilka lat temu razem ze specjalistami z TÜV opracowaliśmy własny test kasków, który imituje rzeczywiste warunki. Tak więc na stanowisku kontrolnym kask spada z wysokości około 3 metrów, ale nie na kanciaste kowadło (jak każe norma ECE), tylko na słupek, do jakiego są mocowane barierki ochronne.
Badania mówią bowiem, że to właśnie te słupki powodują najwięcej szkód podczas wypadków. Ponadto kaski są testowane w temperaturze pokojowej, a uderzenia z boków kasku następują przy małej i dużej prędkości.
Zgodnie z normą ECE podczas uderzenia o kowadło dopuszczalne jest przyspieszenie o wartości 275 G. Wyposażony w czujniki model głowy przekazuje wartość G do komputera, który po uwzględnieniu innych parametrów (np. czasu działania siły) wylicza wartość HIC (Head Injury Criterion = kryterium uszkodzeń głowy).
![]() |
Ten fragment słupka balustrady przydaje się podczas pomiarów siły uderzeń bocznych. |
Ten parametr określa możliwe uszkodzenia czaszki bikera. Norma ECE dopuszcza maksymalną wartość HIC na poziomie 2400, co jest liczbą z kapelusza. Nasi eksperci są zgodni, że w teście przeprowadzonym wg naszych zasad HIC 1000 jest do zrobienia. Testowanym w tym teście kaskom sporo do tej granicy brakuje, na szczęście bez trudu mieszczą się w wymogach normy ECE, osiągając tym samym poziom kasków ze średniej i wyższej półki.
Jak testowaliśmy, czyli kaski do 500 zł na szosie, w sali i u Schubertha
Wzięliśmy po pięć egzemplarzy z każdego modelu: po trzy w rozmiarze M i po jednym w rozmiarach L i XL. Dwie emki nie przeżyły testu, ponieważ wykończyli je ludzie z TÜV w ramach testu na efektywność tłumienia siły uderzeń. Były i testy praktyczne.
Jednym z nich były jazdy na beemce F 800 R, przy czym wybieraliśmy głównie zwykłe drogi i tereny zabudowane. Założyliśmy, że użytkownik kasku z tej półki nie jest pożeraczem autostrad. Z tego samego powodu przesunęliśmy limit prędkości z ponad 200 km/h do maksymalnie 160 km/h.
Po każdej rundzie testowej zapisywaliśmy wrażenia z jazdy. Zamelinowaliśmy się też w naszej sali konferencyjnej. Tam koledzy niemający pojęcia o tym, jak spisywały się poszczególne modele w poprzednich konkurencjach, sprawdzali obsługę, dopasowanie i jakość wykonania. Jak zawsze powstały indywidualne listy najlepszych kasków, co ponownie udowodniło, że kask dla ciebie to ten najlepiej pasujący do twojej głowy i ten, który najbardziej ci się podoba.
Dzięki firmie Schuberth, która zaprosiła nas do fabryki na prezentację nowych modeli C4 i R2, mogliśmy rozszerzyć zakres badań.
Pozwolono nam przetestować badane przez nas tanie kaski w powietrznej kabinie (tam zmierzyliśmy, ile hałasu kaski przepuszczają do uszu jeźdźca) i na stanowisku symulującym bardzo mocne opady deszczu. Co ciekawe, wyniki z tunelu powietrznego pokrywały się niemal w 100% z naszymi wrażeniami z jazd, co potwierdza znaczenie części praktycznej testu.
![]() |
Test na wodoszczelność kasków: manekin siedzący na Ducati Multistradzie i ulewny deszcz zacinający tak jak podczas jazdy z prędkością 80 km/h. |
Na stanowisku imitującym deszcz chodziło o to, by stworzyć sytuację, o jaką trudno w naturalnych warunkach: bardzo mocny deszcz przy prędkości 80 km/h, ciągle to samo tempo, stale ta sama ilość wody. Najważniejsze było to, by wnętrze kasku pozostało suche przez 3 minuty.
W momencie, gdy przez wizjer lub kanały wentylacyjne przedostawała się woda, próba była przerywana. Wskaźnikiem nieszczelności był umieszczony we wnętrzu kasku papierowy ręcznik.
![]() |
Kabina akustyczna, a w niej KTM 390 Duke i kask ze specjalnymi słuchawkami. |
Komentarze