Sprawdziliśmy
Choć niespecjalnie lubię kaski otwarte, Shark Raw idealnie trafił w mój gust. Do tego stopnia, że większość kilometrów w mieście pokonuję właśnie w Rawie na głowie. Wygląda genialnie i jest to jego największa, choć niejedyna zaleta. Mój jest w rozmiarze M, więc załapałem się na mniejszy rozmiar skorupy. Tu niestety przydałoby się nieco więcej miejsca. Na szczęście po kilkuset kilometrach garnek dobrze się dopasował, choć podczas wkładania wciąż jest dość ciasno. Wyściółka jest przyjemna w dotyku, nie drapie i nie nasiąka potem. Łatwo zachować ją w czystości i utrzymać neutralny zapach. Można ją wypiąć i wyprać w pralce. Tu zalecam ostrożność, bo rzepy, którymi jest przypięta do skorupy, sprawiają wrażenie bardzo delikatnych.
Lekko przyciemniane gogle nie zaparowują nawet w deszczu i są dobrze dopasowane. Łatwo się je demontuje do czyszczenia. Co ciekawe, szyby w goglach są dziełem Carla Zeissa – re - nomowanego producenta obiektywów do aparatów fotograficznych (między innymi Sony). Kask jest lekki (1050 g). Zapięcie microlock wykonano porządnie i solidnie. W kwestii wentylacji: maska ma otwory i spore szpary zaraz pod goglami i po bokach, więc jest przewiewnie. Kanał wentylacyjny jest spory też w części czołowej, ale oprócz tego, że wygląda bajerancko, a do jego zamykania służy gumowy klocek, skuteczność jest taka sobie. Raw wygląda świetnie, jest wygodny i nieźle wykonany, sprawdza się w mieście.
Co do funkcjonalności, trudno oczekiwać fajerwerków: nie ma tu bajerów technicznych, ale to przecież tylko kask otwarty. Bez wątpienia urzekł mnie stylem i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych garnków, a najlepszy otwarty. Shark właśnie wprowadził możliwość spersonalizowania tego kasku. Mam nadzieję, że dodatkowe gogle i maski będą dostępne również u polskiego importera.
kategoria: kask
czas testu: 11 miesięcy
ceny: 819 zł (khaki), 769 zł (biały i czarny)
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |