Przesiadam się na KTM-a
Jeśli chodzi o komfort, to sprzęt wywołuje u mnie mieszane uczucia. Tak jak na gołym Super Duke’u miejsca mam sporo, a kąt ugięcia nóg w kolanach jest łatwy do zaakceptowania. Jeśli jesteś wysoki, będzie ci przeszkadzać twarda krawędź biegnąca na powiększonym o 5 litrów (do 23) zbiorniku paliwa. Jeśli jednak mierzysz poniżej 190 cm, nie będziesz miał z tym problemu. Pasażerowi zaś, niezależnie od wzrostu, będzie przeszkadzać to, że jedyny uchwyt dla niego umieszczono z tyłu. Lepsze byłyby dwa po bokach. Dlatego dłuższa jazda nie należy do przyjemności. Szkoda, bo gdyby nie ten drobiazg dzięki fajnym wycięciom z przodu kufrów (na nogi pasażera) na KTM-ie podróżowałoby się całkiem dobrze. Na dodatek do kufrów (3384 zł) nie zapakujesz kasku integralnego, bo się tam nie zmieści.
Markus Jahn, Kawasaki KTM 1290 Super Duke GT |
Markus Jahn, Kawasaki KTM 1290 Super Duke GT |
Kufry i powiększony o 5 l zbiornik paliwa nie ukryją tego, że Super Duke GT jest diabłem wcielonym |
Jest jeszcze coś, co skrytykują amatorzy turystyki: silnik. Nie ma mowy o jeździe na szóstce poniżej 3500 obr/min. Możesz wtedy zapomnieć o równomiernej pracy, ponadto jeśli zapomnisz o redukcji, maszyna przypomni ci o tym, szarpiąc łańcuchem i telepiąc się jak mokry pies. Na niższych biegach natomiast austriacki widlak prezentuje znacznie lepsze maniery.
Skrzynia biegów pracuje wprawdzie twardo, jednak dzięki quickshifterowi zapinanie biegów w górę idzie fajnie. Inny detal wart pochwały: kierunkowskazy zintegrowano ze światłami doświetlającymi zakręty. To ważne nie tylko w turystyku.
BMW |
KAWASAKI |
KTM |
Markus Jahn, Kawasaki BMW S 1000 XR |
Markus Jahn, Kawasaki Kawasaki Z 1000 SX |
Markus Jahn, Kawasaki KTM 1290 Super Duke GT |
Z lewej strony kierownicy BMW zamontowano sporo przełączników. Wszystkie zawieszenia można dopasować w zależności od obciążenia; w BMW i KTM-ie elektronicznie, w Kawasaki (na środku) za pomocą pokrętła do regulacji napięcia wstępnego sprężyny amortyzatora. Szyby wszystkich trzech bike’ów mają regulacje: w KTM-ie i BMW możesz zmienić jej wysokość, w Kawasaki – kąt pochylenia. |
Więcej sportu niż turystyki
Przejdźmy do tematu „sport”. Ledwo to słowo przeszło mi przez myśl, a już Super Duke postanowił pokazać, że to jemu należy się zwycięstwo w tej kategorii. Po przekroczeniu granicy 4000 obr/min na wszystkich biegach przyspiesza tak, że przednie koło raz za razem staje się nieco lżejsze. Czyli – żegnaj turystyko, witamy w świecie ostrej jazdy. Nie ma znaczenia, że napędzająca KTM-a 168-konna widlasta dwójka o pojemności 1301 cm3 nie wkręca się tak wysoko, jak oba czterocylindrowce. Zanim tuż przed 10 000 obr/min ogranicznik da o sobie znać, austriackie serducho szaleje jak po zastrzyku ze sterydów. Moment 137 Nm przy 6800 obr/min nie pozwala złapać głębszego oddechu.
Na szczęście z silnikiem dobrze współpracują zawieszenia. Tryby Komfort, Street i Sport, którymi dysponują półaktywne zawiasy WP, oznaczają możliwość wyboru rodzaju tłumienia. Zestrojenie trybu Sport powoduje, że maszyna jest superstabilna i nic nie robi sobie zarówno z ostrej pracy gazem, jak i z opóźnionego hamowania przed kolejnym winklem. A co jeśli taki charakter maszyny okaże się dla ciebie zbyt porywczy? Żaden problem – wystarczy wybrać inny rodzaj tłumienia. Jest to równie łatwe, jak dopasowanie tłumienia do załadunku, które ustawiasz za pomocą elektroniki.
Ale uwaga – podczas śmigania po winklach nie będziesz osamotniony. Na plecach bowiem poczujesz oddech BMW i to mimo że jest ono najcięższe z całej trójki. Z wachą pod korek S 1000 XR waży 244 kg, Kawasaki 236 kg, a KTM 232 kg.
Również beemka ma półaktywne zawieszenia. Podczas gonitwy po przełęczach w trybie Dynamic efektywnie tłumią one nierówności. Owszem, stabilnością nie dorównuje KTM-owi, podobnie jest z jazdą w złożeniu, mimo to dynamiczny czterocylindrowiec nie daje za wygraną. To, co podczas ostrego cięcia po winklach może stać na przeszkodzie, to wprawdzie przyjemna i wygodna, ale raczej pasywna pozycja za sterami. Przydałby się lepszy feedback przedniego koła, oprócz tego BMW nawet w najbardziej sportowej konfiguracji tłumienia oferuje odrobinę więcej komfortu niż KTM, który wyraźnie stawia na twardość.
Na wirtualnej mecie na szczycie przełęczy między beemką a KTM-em jest remis. To zasługa przede wszystkim silnika BMW, który – tak jak jednostka napędowa KTM-a – dysponuje potężnym kopem i prowokuje do wkręcania go coraz wyżej, nawet do 12 000 obr/min. Jeśli więc nie masz oporów przed mocniejszym odkręceniem gazu, to po lekkim spadku momentu obrotowego, powyżej 6500 obr/min przychodzi mocny kop, przy czym powyżej 7000 obr/min na koło trafia o ponad 15 Nm momentu więcej.