Najczęstszymi dotychczas zarzutami wobec turystycznego enduro Triumpha były ociężałość i nadwaga. Anglicy twierdzą, że to już nieaktualne, że w tegorocznym (2018) Tigerze 1200 wprowadzili ponad 100 zmian i zdjęli mu z pleców całe 10 kg. Z kolei KTM kojarzy się z kipiącą agresją, sporym apetytem na paliwo i chuligańskimi manierami. Z jednej strony hasło „Ready to race” ciągle obowiązuje, ale z drugiej Austriacy pracują nad ucywilizowaniem swojego flagowego modelu. Spotkanie żywiołów najczęściej kończy się katastrofą, a w najlepszym razie skutkami nieprzyjemnymi dla otoczenia. Nie tym razem! Obie fabryki proponują podobny zestaw cech.
Trzeba pamiętać, że oba modele powstały raczej z myślą o fanach podróżowania po asfalcie, a nie po bezdrożach. Jeśli wolisz jeździć tam, gdzie oczy poniosą, to w przypadku Triumpha raczej postaw na Tigera 1200 XCA, a u pomarańczowych wybierz 1290 Super Adventure’a R. Szprychowane koła z klockowymi bieżnikami opon, elektronika dostosowana do off-roadu, większe skoki zawieszeń (w przypadku KTM-a 220 mm) to tylko niektóre różnice. Jednak nie zmienia to faktu, że również bardziej drogowe wersje tych maszyn spokojnie sobie poradzą na szutrach czy w terenie (byle nie za ciężkim).