Jeśli chodzi o show rządzi Ducati, tylko kto wymyślił, żeby go pomalować na żółto?! Mały Streetfi ghter dość głośnym, basowym pomrukiem z wydechu oraz silnikiem, który brzmi jakby zaraz miał się rozpaść, od strzału zwraca uwagę. Speed Triple w wersji R wygląda równie (a nawet bardziej) kozacko (choć to kwestia gustu). Tutaj rzędowa trójka nie jest już tak nieokrzesana, jak V2 Ducati, a dźwięk z wydechu jest mniej porażający.
Groźni zawodnicy
Jak już nacieszysz oczy i uszy, szybko skumasz, dlaczego praktycznie w całej Europie panuje moda na nakedy. Mało tego – z siłą wodospadu do mózgu dociera fakt, że Japończycy w tym temacie pogubili się jak małe dzieci we mgle. Dreszcz emocji w przypadku ich maszyn jest zdecydowanie mniejszy, a i grzeczne do bólu, choć ostre rzędowe czterocylindrowce nie mają takiej siły rażenia.
Emocje to nie wszystko – powiedzą niektórzy. OK, jeden w dół i jedziemy. Dookoła nas ośnieżone szczyty alpejskie. Drogi są w miarę równe i przede wszystkim na 99% za zakrętem nie czai się kupa żwiru (i co, drogowcy, można?!). Była tylko jedna zasadzka – w połowie maja na wyższych przełęczach wciąż leżał śnieg, a temperatura często spadała do 0 stopni. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
Triumph pokazał w tym roku Speed Triple’a z literą R w nazwie. To oznacza wypasione, w pełni regulowane zawieszenia Öhlinsa, kute felgi PVM, zaciski Brembo typu monoblock, precyzyjniejszą skrzynię biegów oraz bajeranckie dodatki karbonowe. Jeśli chodzi o ergonomię, Anglicy pomyśleli o wszystkim. Siodło umieszczono na wysokości 825 mm (o 15 mm niżej niż w Ducati). W porównaniu do niego pozycja jest tu zdecydowanie bardziej rozluźniona, a kolana ugięte pod bardzo rozsądnym kątem. Do tego dochodzi silnik o manierach angielskiego dżentelmena. Jeśli chcesz zaszaleć – nie ma problemu, nigdy nie zabraknie ani mocy (135 KM przy 9400 obr/min), ani momentu (111 Nm przy 7750 obr/min). A z drugiej strony, gdy najpierw zaczęło lać, a potem sypać śniegiem doceniłem miękką reakcję na gaz i przewidywalność w oddawaniu mocy. Przy takiej pogodzie, gdy nawet narciarze wolą zostać w hotelu, Triumph zagrywa jeszcze jednego asa – ABS. Nie wtrąca się on zbyt szybko, a ortodoksi zawsze mogą go wyłączyć. Speed Triple R prowadzi się jak po sznurku – jest neutralny i cholernie poręczny.
-1d4f06dfd695de728ffccccdaa3a1429.jpg)
Gdy dosiadasz jednej z tych maszyn nic więcej się nie liczy. Marzysz tylko o zatankowanym pod korek zbiorniku. |
Do tej pory pod tym względem wyprzedzał go mniejszy Street Triple, ale nic nie trwa wiecznie. A przy tym nie bez znaczenia jest o 29 KM i 53 Nm więcej. Do tego dochodzą świetnie zestrojone zawieszenia oraz bardzo dobrze dogadujące się z nimi opony Pirelli Diablo Supercorsa SP, które dają radę nawet w ujemnych temperaturach. Choć wtedy traktowaliśmy sprzęty bardziej turystycznie.
spokój na granicy Przełęcz Spluga leży na wysokości 2113 m n.p.m. na pograniczu szwajcarskiego kantonu Gryzonia (Graubunden) i włoskiej Lombardii. Gryzonia jest największym kantonem Szwajcarii, a jej stolicą jest miasto Chur. To jedno z najstarszych miast w Szwajcarii (znaleziono tu ślady osadnictwa z końcówki epoki kamienia – 3900-3500 lat p.n.e.) należy do najstarszych bez przerwy zamieszkiwanych miejsc na Ziemi. Po drugiej stronie przełęczy rozciąga się ponadtrzykrotnie większa Lombardia. Jest to jeden z najbogatszych regionów Europy – dochód na mieszkańca wynosi tu 142% średniej UE. |
Przełęcz Spluga oddziela Alpy Lepontyńskie od Alp Retyckich. Już ponad 2000 lat temu najlepszą drogą z północy na południe była Via Spluga, która łączyła szwajcarskie Thusis z Rzymem. W 1840 roku zbudowano tu drogę z prawdziwego zdarzenia. Jednak kiedy w 1967 roku oddano tunel pozwalający ominąć San Bernardino, droga przez przełęcz Spluga dramatycznie straciła na znaczeniu, dlatego zimą jest zamykana. Niemniej asfalty są w bardzo dobrym stanie, a gumy dają radę w temacie przyczepności mimo raczej niskich temperatur i śniegu na poboczach. Jeśli szukasz miejsca do takiego polatania, aby twój nabytek też mógł dojrzeć zaspy śniegu, nie znajdziesz nic lepszego.
![]() |
Kraina zła
Streefighter 848 w pełni zasługuje na swoją nazwę. Paolo Quattrino, menedżer odpowiedzialny za ten projekt, powiedział: „Chodzi nam o doświadczonych jeźdźców, którym podoba się agresywny wygląd Streetfightera, ale nie chcą ciągle jeździć »z nożem w zębach«, lecz na luzaku pośmigać sobie w trasie czy po mieście”. No niby tak, bo kierownicę umieszczono wyżej o 20 mm niż w dużym Streetfighterze, jest ona szeroka i dobrze leży w dłoniach, jednak kolana są ugięte pod agresywnym kątem, siedzisz bardzo blisko przodu i czujesz się jak na kuli armatniej. Z tym że jest ona bardzo precyzyjnie sterowana.