Z ankiet, które wypełniacie, głosując na najlepsze motocykle wynika, że polski motocyklista rocznie przejeżdża średnio 7800 km. A to oznacza co najmniej 3 sezony, zanim licznik pokaże 25 000 km. Postanowiliśmy się sprężyć – Triumph Tiger Explorer XC w 164 dni nakręcił 25 140 km. Nietrudno policzyć, że każdego dnia przejeżdżaliśmy średnio 152,4 km.
Gdy Tygrys trafi ł do nas 17 maja ub.r., na liczniku miał 4100 km. Na dobry początek pokręcił się trochę po kraju nad Wisłą – od Dolnego Śląska po morze. Po niecałym miesiącu założyliśmy mu komplet oryginalnych kufrów (za 4761 zł; w tym: kufry boczne – 2692 zł, topcase – 1479 zł, płyta mocująca – 590 zł). W sumie mają one 97 litrów pojemności. Z pewnością rozczaruje cię prawy kufer – ze względu na puszkę wydechu jest cholernie płytki, a do tego lubi się podgrzewać. Z kolei fajnym patentem, nie tylko na wakacje, jest samochodowe gniazdo zapalniczki ukryte w topcase’ie: w czasie jazdy możesz podładować telefon, laptopa czy aparat. Jest jeszcze jeden myk – boczne kufry są zamontowane nie na sztywno, lecz minimalnie się przesuwają, co ma poprawić wyważenie w czasie jazdy po winklach. Nikt z ekipy testującej nie stwierdził odczuwalnej różnicy.
1632 litry benzyny
W pełnym ekwipunku Tiger wyjechał do Włoch. Na autostradzie życie ułatwiał tempomat (niestety, działa tylko do 160 km/h). Po drodze były i alpejskie winkle, i przejazdy malowniczymi szutrami. Tiger potrafi zaskoczyć, i to bardzo pozytywnie. Taki kloc (267 kg z pełnym zbiornikiem) napędzany dużym i mocnym silnikiem (1215 cm3 i 137 KM) z kuframi i pasażerką na autostradzie wciąga nieco ponad 7 l/100 km. I to przy jeździe 140-160 km/h! Z kolei zjazd na alpejskie dróżki zmniejszył apetyt na paliwo równo o litr. A gdy załoga jedzie, podziwiając widoki, Triumph schodzi ze spalaniem jeszcze niżej – do 5 litrów. Nawet gdy naprawdę się spieszysz, trudno przekroczyć 8 l/100 km. Na całym dystansie zdarzyło się to dwukrotnie – latem w czasie dojazdu nad Bałtyk (8,78 l) oraz jesienią na niemieckiej autostradzie (9,22 l).
W sumie na przejechanie 25 140 km poszło 1632,32 litra paliwa, co kosztowało 9581 zł. Trzycylindrowy silnik średnio wciągał 6,49 l/100 km, co uważamy za bardzo przyzwoity wynik. Oznacza on, że na zbiorniku wachy, czyli na 20 litrach, spokojnie przejedziesz 300 km. Na stacji benzynowej wkurzy cię co innego – Angole we wlewie zamontowali plastikową poprzeczkę. Jeśli się spieszysz, na 99% ochlapiesz się wachą.