Bike dla singla
Gorzej z hamulcami. Przednia tarcza typu wave (o średnicy 296 mm) zrobiła na mnie wrażenie, jednak dwutłoczkowe zaciski pływające szybko dały za wygraną. Wystarczyło kilka hamowań przed ostrymi winklami na zjazdach. Co gorsze, nie mogłem wtedy dojść do zakresu, żeby do akcji mógł wkroczyć ABS! Strach pomyśleć, co byłoby, gdybym jechał z pasażerem. Inna sprawa, że na wąskiej kanapie ma on tak mało miejsca, że dalsza wyprawa w duecie to mission impossible.
Honda, najlżejsza z testowanej trójki, lekkie odcinki szutrowe pokonywała o wiele lepiej niż konkurenci. Jednak na zwykłej drodze zostawała mocno za BMW i Kawasaki. CRF 250 Rally pobudza do marzeń o dalekich wyprawach w off-roadowym stylu, tyle że z powodu silnika nie jest w stanie dotrzymać tej obietnicy.
181 kg fajnego bike’a
Kawa Versys-X 300 zapewnia załodze najwięcej miejsca. Jej kierownica idealnie leży w dłoniach, a zbiornik, mimo 17 litrów pojemności, nie rozpycha kolan na boki. Czyżby maszyna idealna? Nie do końca, bo podczas pokonywania większych odległości cholernie twarda kanapa (mimo że świetnie wyprofilowana) mocno dała mi się we znaki. Tę gorzką pigułkę osładza to, że zawieszenia zestrojono w taki sposób, że niezależnie od tego, czy solo, czy z pasażerem, przez każdy winkiel Versys-X 300 przechodził czysto. Mankament w postaci za sztywno zestrojonego przedniego zawiasu ujawnił się dopiero na krętej drodze; nawet jeśli w winklu będziesz dohamowywał aż do jego szczytu, widelec i tak niechętnie się ugnie. Inna sprawa, że nieco pomaga to podczas szybkiego przechodzenia ze złożenia w złożenie na bardzo krętych odcinkach.
Mimo to Versys jest dynamiczną maszyną, która szuka winkli, w czym nie przeszkadza mu to, że z pełnym zbiornikiem i wyposażeniem (centralna podstawka i gmole) waży 181 kg. Owszem, zestrojenie zawieszeń, największy rozstaw osi i stosunkowo duże wyprzedzenie szkodzą Kawie. Natomiast po stronie plusów trzeba jej zapisać ochronę przed pędem powietrza, która przydaje się w podróży.
Jeśli chodzi o silniki, to rzędowy twin Kawy jest najmocniejszy w tym porównaniu i zdaje się, że też najgłośniejszy. Do 5000 obr/min mam wrażenie, jakby pracował silnik jednocylindrowy, a nie twin, jednak powyżej tej wartości jego charakter mocno się zmienia: piec chce kręcić wyżej i wyżej. Podczas gdy Honda i BMW kapitulują po przekroczeniu granicy 10 000 obr/min, w Kawasaki odcięcie następuje dopiero powyżej 12 000 obr/min. Kawa lubi obroty i wysokie zakresy to norma dla tej maszyny o krótkich przełożeniach. Gdy na czwartym biegu jechałem przez miasto 50 km/h, wskazówka na dużym obrotomierzu wskazywała mniej więcej 5000 obr/min, przy 100 km/h na szóstce minęła 7500 obr/min, odcięcie zaś nastąpiło, gdy na szóstym biegu wydusiłem ze sprzęta maksymalne 155 km/h. Do tych obrotów trzeba przywyknąć, inaczej – tak jak to było w moim przypadku – wciąż będziesz szukać kolejnego biegu, by nie kręcić tak wysoko. Z drugiej strony takie zestrojenie w sportowym stylu stoi w lekkiej sprzeczności z turystycznym charakterem Kawasaki.
|
Gdy wkręciłem Kawę powyżej 10 000 obr/min, pojąłem, po co podnóżki mają ciężarki tłumiące drgania. Mimo to dalej czułem lekkie mrowienie. |
Nie jest montowana seryjnie, ale ma sens: akcesoryjna centralna podstawka ułatwia obsługę motocykla. |
Gdy wkręciłem Kawę powyżej 10 000 obr/min, pojąłem, po co podnóżki mają ciężarki tłumiące drgania. Mimo to dalej czułem lekkie mrowienie. |