Zbliżał się start naszego kolejnego testu turystycznych enduro, gdy ktoś w redakcji rzucił hasło: „A może zamiast znów w Alpy pojedźmy tam, gdzie słońce nie zachodzi?!”. Za koło podbiegunowe zabraliśmy turystyczne enduro klasy średniej: BMW F 850 GS, podrasowaną wersję Hondy Africa Twin – Adventure Sports, Triumpha Tigera 800 XCa oraz poddanego liftingowi w ub.r. Suzuki V-Stroma 1000 XT.
Co łączy tę czwórkę? Przydatność do turystyki oraz (pomijając obiecywane przez Suzuki 100 KM) moc 95 KM. Moc była powodem, dla którego do testu nie załapał się aż 125-konny KTM 1090 Adventure R. Zaplanowana trasa była ambitna: zaczynała się w Sztokholmie, prowadziła za koło podbiegunowe i z powrotem. W sumie 2800 km do przejechania w 5 dni. Do tego przystanki na zdjęcia i częste przesiadki z motocykla na motocykl.

W Szwecji, jak tylko opuściliśmy autostradę na Östersund, wjechaliśmy w sielankowe krajobrazy: lasy, jeziora i czerwono-brunatne majestatyczne skały. Droga była ekstra – ze świetnym asfaltem i z zakrętami… jednym na kilka kilometrów. Wtedy przypominała mi się informacja naszego przewodnika: „Podczas tego wyjazdu będziemy podróżnikami, a nie sprinterami”. Zresztą przy ograniczeniu do 90 km/h poza obszarami zabudowanymi, niezwykle czujnej policji i cholernie wysokich mandatów nie mogło być inaczej.
Zobacz również: test luksusowych maszyn turystycznych. Przeciwko sobie stają Honda GL 1800 Gold Wing i BMW K 1600 Grand America.