Używana Honda ST 1300 Pan European

Choć historia Pan Europeana trwa już 21 lat, nic nie wskazuje na to, żeby miała się zakończyć. Dla Hondy ten motocykl jest jednym z tak sztandarowych, jak choćby VFR-a czy CBR-ki.  

Najstarszym typowo turystycznym motocyklem Hondy jest Gold Wing. Tyle że ten produkowany w USA jeżdżący kredens najlepiej nadaje się na tamtejsze autostrady. W Europie drogi są o wiele bardziej kręte, inny jest też ruch miejski, więc turystyk musi dysponować znacznie lepszą poręcznością. Dlatego pod koniec lat 80. ubiegłego wieku firma wprowadziła do oferty motocykl przeznaczony do podróżowania po wszystkich zakątkach Starego Kontynentu. Nazwa Pan European nasuwała się sama.

Nowa maszyna, oznaczona jako ST 1100, wyjechała na drogi w 1990 r. Widać było w niej wiele rozwiązań samochodowych: gładka powierzchnia owiewek przypominała karoserię auta, ochrona przed wiatrem była skuteczna jak w mało którym motocyklu, a zasięg – 430 km – można porównywać z samochodowym. Motocykl napędzał, jak się szybko okazało, bezawaryjny, ustawiony wzdłużnie silnik V4, z również samochodowymi rozwiązaniami.

Wałki rozrządu napędzał pasek zębaty, a regulacja luzu zaworów była automatyczna. Cylindry i część korpusu silnika zostały wykonane jako jeden odlew. W 1992 r. ST 1100 otrzymał TCS (Traction Control System), czyli system kontroli trakcji. Pan European był tak udanym motocyklem, że niebawem zaczęto go uznawać za wzorzec maszyny turystycznej.

Używana Honda ST 1300 Pan European
Używana Honda ST 1300 Pan European
Szybę można podwyższyć/obniżyć o 2 cm nawet w trakcie jazdy – wystarczy nacisnąć guzik. Kufry są tak praktyczne, że nie ma sensu bez nich jeździć. Zresztą bez nich tył wygląda okropnie.
   

Ale konkurencja nie miała zamiaru poddawać się bez walki. BMW wypuściło R 1100 RT, Kawasaki kusiło GTR-em 1000. Gdy w 2001 r. Yamaha wyraźnie wyprzedziła Hondę dzięki rewelacyjnemu FJR-owi 1300, szefowie firmy zareagowali, w 2002 r. wzbogacając ofertę o ST 1300. Ten Pan E miał przekonstruowany, a właściwie zbudowany od nowa silnik. V-czwórka miała teraz wtrysk paliwa i pojemność 1261 cm3 oraz moc 126 KM (ST 1100 – 100 KM). Cała reszta też była zupełnie inna. Zwiększono zakres regulacji przestawianej elektrycznie szyby, superwygodna kanapa miała trzy stopnie regulacji wysokości w zakresie aż 45 mm. Kufry, ładnie wpasowane w tył owiewki, były większe (35 litrów, wcześniej 28). ST 1300 znowu zaczął wyznaczać standardy w segmencie maszyn turystycznych.

Niestety, rychło okazało się, że nowy Pan European nie zdołał uniknąć wad wieku niemowlęcego. Honda musiała usunąć takie niedoróbki, jak źle wyprofilowana miska olejowa, zbyt łatwo hacząca o krawężniki, przegrzewający się silnik czy inne zupełne głupstwa, by wymienić np. przygnieciony wężyk odpowietrzający zbiornik paliwa. Ponadto nowy motocykl wykazywał tendencję do wężykowania, które występowało czasami przy 160 km/h, a czasami przy 180 km/h i nasilało się przy niesymetrycznie rozmieszczonych bagażach. Wszystkie te mankamenty Honda zlikwidowała bardzo szybko, bo już przed sezonem 2003, choć wężykowanie – co prawda w zmniejszonym zakresie – występowało nadal. Prawie zwalczono je wreszcie wraz z postępem w konstrukcji opon.

Oprócz tego Pan E jest motocyklem wzorcowo niezawodnym i trwałym, świetnym do turystyki zarówno solo, jak i w dwie osoby, które nie mają prawa narzekać na wygodę podróżowania. Duży bagaż mu nie szkodzi – topcase czy wysoki tankbag prawie nie mają wpływu na własności prowadzenia.

Po rozebraniu silnika po teście długodystansowym na 100 tys. km, przeprowadzonym przez naszych kolegów z Niemiec, okazało się, że wszystkie elementy trzymają tolerancje fabryczne. W czasie testu motocykl nie odmówił posłuszeństwa ani razu. Wizyty w warsztacie wiązały się oczywiście z przeglądami okresowymi, oprócz tego wymieniono tylko łożyska w kołach i główce ramy. Niezawodny jest też napęd tylnego koła wałem.

Pod lupą

Pan European, po usunięciu usterek przed sezonem 2003, jest motocyklem wyjątkowo niezawodnym i trwałym, więc nie ma powodu obawiać się przebiegów rzędu 40-60 tys. km.

Najlepiej, gdyby w komplecie z kupowanym motocyklem była książeczka z wpisami serwisowymi, co pozwala się upewnić, że poprzedni właściciel(-e) przeprowadzał(-li) przeglądy co przepisowe 6000 km.

ST 1300 to maszyna o dużej masie, warto więc sprawdzić zużycie łożysk kół, wahacza, a także stan tarcz hamulcowych. Na obniżenie ceny powinny mieć wpływ opony, jeśli są zbyt wiekowe lub łysawe i trzeba je będzie zaraz wymienić.

Należy też sprawdzić owiewki – szczególnie przy ich mocowaniach, gdzie mogą występować pęknięcia. Oprócz tego trzeba ocenić ogólny stan maszyny. Warto zrobić to dokładnie, żeby nie kupić maszyny odbudowanej po konkretnej glebie, o czym mogą świadczyć inne odcienie lakieru lub ślady przeszlifowania np. na dołach przednich teleskopów.

Używana Honda ST 1300 Pan European
ST 1300 na początku lubił wężykować na prostej przy większych prędkościach.
 

Krótka historia Hondy ST 1300 Pan European

2002 Premiera na Intermocie w Monachium. Cena w Polsce – 69 500 zł. Podstawowe różnice w porównaniu z poprzednikiem – ST 1100: regulowany katalizator, nowa konstrukcja montowanego wzdłużnie silnika, cztery zawory na cylinder, wtrysk paliwa, kufry o pojemności zwiększonej z 28 do 35 l, według producenta masa niższa o 15 kg. Jeszcze w tym roku Honda wzywa nabywców w celu dokonania zmian w układzie prowadzenia, ramie, silniku i układzie przeniesienia napędu, a także w elektryce.

2003 W lipcu ponowne wezwanie do serwisów Pan Europeanów, tym razem z rocznika 2003 – modyfikacja mocowania wahaczy.

2004 W ramach odświeżenia modelu wprowadzono wszystkie modyfikacje z akcji z poprzednich lat. Cena w Polsce – 78 980 zł.

2007 Żadnych zmian technicznych. Cena – 55 900 zł.

2011 Cena nówki w salonie – od 70 500 zł.

Opinie użytkowników
Mam Hondę ST 1300 od 2 lat, egzemplarz jest z 2007 roku. To wspaniały szosowy turystyk. Kiedyś musiałem przejechać kawałeczek polną drogą i nie było to miłe doświadczenie: dała o sobie znać masa pojazdu. Natomiast gdy tylko ruszymy spod świateł, motocykl w sekundzie traci ze 100 kg masy i staje się zręcznym połykaczem kilometrów.

Zawieszenia spisują się bardzo dobrze – na motocyklu można bardzo głęboko się pochylać w zakręcie (sprawdzone na bardzo krętych korsykańskich drogach). Czasem człowiek ma wrażenie, że gdyby nie kufry, dałoby się zejść jeszcze niżej. Hamulce z ABSem i CBS-em są bardzo dobrze dozowalne i pozwalają zatrzymać tę małą lokomotywę w naprawdę szybkim czasie. Silnik, czyli potężne V4, dostarcza sporo koni i jeszcze więcej momentu w całym zakresie. Gadał trochę jak duża maszynka do trawy, ale od czasu, gdy udało mi się upolować na E-Bayu kominy Two Brothers – dźwięk to czysta poezja: nie jest głośny, ale bas wydobywający się z carbonowych armat budzi grozę.

Motocykl niezawodny i bardzo wygodny – w czerwcu 2010 odwiedziłem nim Korsykę i Sardynię, prawie 6000 km w 14 dni, w tym powrót 1550 km naraz, nie zrobiły na Hondzie żadnego wrażenia. ST 1300 pali umiarkowanie podczas jazdy turystycznej – 5,5-6 l/100 km, a gdy chce się trochę szybciej i agresywniej, to i 8 weźmie. Myślę, że to mój motocykl docelowy, na razie nic więcej mi nie potrzeba.

Zobacz również:
REKLAMA