Wielu tego próbowało, ale udało się tylko nielicznym. Chodzi o to trudne do nazwania „coś”, czym promieniują amerykańskie choppery. Kawasaki swoim VN-em 800 doskonale wstrzeliło się w ten klimat. Ale wcześniej nie było tak dobrze.
Pierwszym przodkiem „800” był VN 700, a później VN 750. Ta maszyna pochodziła jeszcze z czasów, gdy Japończycy starali się kopiować harleyowski styl, za wszelką cenę usiłując udowodnić, że ich motocykle zdecydowanie górują techniką nad pierwowzorami. Jakby zapomnieli, iż zupełnie nie o to tu chodzi.
Silnik VN-a 700 miał spełniać dwie role. Zbudowano go do napędu choppera, ale tak, aby w przerobionym podwoziu mógł też ścigać się w odpowiedniej klasie w amerykańskim dirt tracku. Oczywiście zamiar był taki, aby maszyny spod znaku H-D były bite na głowę. Niewiele z tego wyszło, bo Amerykanie tak skorygowali regulamin, że dopuszczał do rywalizacji jedynie Harleye. VN-y 700 i 750 były więc mimo woli chopperami z wyścigowym silnikiem V2, który prostował ręce jeźdźca przy każdym dodaniu gazu.
Gdy wreszcie inżynierowie Kawasaki zrozumieli, w czym rzecz, sięgnęli do źródła – zagonili do pracy projektantów ze swojej fabryki w USA. Efekt okazał się znakomity. VN 800-A, który ukazał się w 1995 roku, przypominał Harleya-Davidsona Softaila Customa, ale nie był czystą jego kopią. Chopperowy styl znakomicie podkreślały 21-calowe przednie koło, „ucięty” tylny błotnik i charaktery styczny trójkątny tylny wahacz, świetnie udający sztywny tył ramy.
Silnik V2 750 całkowicie przekonstruowano, dostał on też zupełnie inny wygląd zewnętrzny. Miał wyglądać i wyglądał na „kawał porządnego żelastwa”, a nie – jak wcześniej – na wyścigówkę, w której przez pomyłkę cylindry ustawiono w V.
Uzyskano też świetną charakterystykę „800”: między 2000 a 8000 obr/min przy prawie niewyczuwalnych wibracjach sposób oddawania mocy był wręcz idealny. Silnik wykazywał też rewelacyjną – jak na tę pojemność – elastyczność, moc 56 KM zupełnie wystarczała.
![]() |
![]() |
Klasyczna harleyowska konsola na zbiorniku. Właściwie brak tu tylko stacyjki. | Silnik VN-a 800 wygląda dokładnie tak jak powinna wyglądać V-dwójka w chopperze. |
![]() |
![]() |
Potężne rury wydechowe. Sound jednak mizerny. Tego zwolennicy cruiserów nie pochwalą. | Wygodne siedzisko jeźdźca. Ale i pasażer – mimo że siedzi wyżej – nie narzeka. |
Podwozie też wyszło bardzo dobrze. Zestrojenie zawieszeń jest w sam raz. Niektórzy narzekają na zbyt twardy tył, ale w chopperze wywodzącym się z maszyn o sztywnym tyle właśnie tak powinno być. Oprócz tego motocykl wyglądał na większy niżby to wynikało z pojemności silnika, co można zaliczyć tylko na plus. Tym bardziej że był poręczny i znakomicie wyważony.
Rok później światło dzienne ujrzał Kawasaki VN 800 B z dodatkiem Classic. Miał 16-calowe przednie koło, głębokie błotniki, tylny błotnik był ponadto dłuższy, a przednie teleskopy otrzymały górne szklanki, by wyglądać masywniej. Paroma mistrzowskimi ruchami choppera przemieniono w „tłustą” maszynę stylizowaną na „amerykany” z lat 50. W silniku Classica zrobiono niewielkie korekty, np. skrzynia biegów otrzymała krótsze przełożenie jedynki.
W 1999 roku Kawasaki poszło już zupełnie po bandzie. Oprócz cały czas produkowanych modeli VN 800 A i VN 800 Classic trzecią wersję VN-a przebrano w zupełnie inne szaty. Drifter, co można tłumaczyć jako „dryfujący” (na falach nostalgii?), miał bardzo głębokie błotniki, nowy wydech, siedzenie, kierownicę, reflektor i zmienione przednie zawieszenie. Dla dopełnienia wyglądu felgi miały kolor czarny. Ponieważ jednak ta „800” ważyła aż 267 kg, zrezygnowano z kompromisu i tak sobie hamujący tylny bęben zastąpiono tarczą.
Drifter nawiązywał wyglądem do amerykańskich motocykli Indian z lat 40. i 50. Na marginesie: fabryka Indian praktycznie przestała istnieć w 1953 roku, ale wcześniej jej maszyny w porównaniu z „szarzyzną” Harleya były traktowane jako elita jednośladów.
Na polskim rynku motocykli używanych Drifterów prawie się nie spotyka. Pozostałe dwie wersje VN-a 800 są natomiast dość popularne. Polski importer sprzedał ich całkiem sporo. I co ciekawe, obie wersje – VN 800 A i VN 800 Classic – sprzedawały się w podobnych ilościach. Prawidłowo i bez ekscesów eksploatowany VN 800 nie ma typowych wad i naprawdę imponuje trwałością: silnik jest po prostu nie do zajeżdżenia. Jedyną częścią, o którą trzeba wyjątkowo dbać, są szprychowane koła. Jak wiadomo, szprychy lubią się luzować, jazda zaś na poluzowanych musi skończyć się pogięciem obręczy i koniecznością niemałego wydatku na nowe. Oba VN-y, oprócz fajnego wyglądu, są bardzo przyjazne dla użytkownika. Zupełnie dobrze więc nadają się zarówno do jazdy po mieście, jak i wyjazdów wakacyjnych.