Maszyny z silnikami o małych pojemnościach nie mają lekkiego życia. Dlaczego? Bo jazda pełnym ogniem to dla nich codzienność. Wtedy najbardziej w kość dostają silnik, skrzynia biegów i układ przeniesienia napędu (łańcuch wraz z kołami zębatymi). W nasze ręce trafił KTM 125 Duke z przebiegiem 25 000 km. Był regularnie serwisowany, nikt nie oszczędzał na wymianach oleju ani nie naprawiał bike’a kawałkiem drutu. Mamy zatem idealny przypadek, który pozwoli wykazać wszystkie jego mocne i słabe strony.
Bierz go, ale bądź ostrożny
Po otwarciu serducha pozytywnie zaskoczył nas stan najważniejszych elementów silnika. Powierzchnia dźwigienek sterujących zaworami pokryta powłoką DLC i smarowana olejem natryskiwanym ze specjalnych dysz, bardzo masywne łożyska wału korbowego – wymiary wszystkich tych elementów mieściły się w granicach normy! Teoretycznie nie powinniśmy się dziwić, bo aż do samego końca testu maszyna pracowała super, a z silnika nie dochodziły żadne niepokojące odgłosy.
Co prawda na denku tłoka i na grzybkach zaworów wydechowych osadziło się sporo nagaru, ale nie było powodu, aby wymieniać te elementy. Co zaskakujące, zawory nadal były szczelne. Podczas całego testu nie stwierdziliśmy zwiększonego zużycia oleju.






Jedyny problem pojawił się po wyjęciu skrzyni biegów. Koła zębate szóstego biegu miały mocno uszkodzone powierzchnie – tzw. pitting. Ta para kół musiała zostać wymieniona (koszt 225 zł). Jeśli poważnie traktujesz naprawę silnika, możesz przy okazji wymienić kompletny tłok – skoro masz wszystko rozłożone jak na dłoni, nie warto oszczędzać i obowiązkowo trzeba złożyć silnik na nowych uszczelkach.
Jeśli rozważasz kupno używanego 125 Duke’a z dużym przebiegiem, ale z pewnego źródła, możesz brać go niemal w ciemno. Podczas zakupu koniecznie sprawdź tylko, czy łożysko w główce ramy nie dokonało żywota i czy przypadkiem nie rozszczelnił się cylinderek w pompie przedniego hamulca. Od strony technicznej mała pomarańcza nie ma więcej typowych słabych stron.
Warto jednak, abyś wiedział, że ta „125” ma parę denerwujących cech, do których trudno będzie ci się przyzwyczaić. Na przykład wkurzająca bywa zacinająca się skrzynia biegów. W skrajnych przypadkach biegi potrafi ły wyskakiwać. Być może przyczyną było nieprecyzyjne ich wbijanie albo wina leżała po stronie mechanizmu ich zmiany. Tego nie jesteśmy w stanie ustalić.
Pojawiające się od czasu do czasu problemy z odpaleniem na zimno oraz uciążliwe poszarpywanie, gdy silnik był jeszcze nierozgrzany, potraktowaliśmy nowymi mapami zapłonu, które zostały bezpłatnie wgrane w ramach jednego z przeglądów. Faktycznie, poprawiło się uruchamianie jednostki na zimno. Ale zanim silnik osiągnął temperaturę pracy, 125 Duke ciągle jeszcze lekko szarpał. Spece z KTM-a przyznali się, że od wiosny 2012 roku zmienili też świecę, co poprawiło sytuację.
Po nawinięciu ponad 10 000 km wibracje powodowało nawet delikatne naciśnięcie klamki przedniego hamulca. Wymiana tarczy na akcesoryjną poprawiła sprawę. Po kolejnych 10 000 kilometrów drgania powróciły i ponownie nikt nie wiedział, dlaczego. Na szczęście ta upierdliwa przypadłość nawet odrobinę nie pogorszyła skuteczności hebli.