Maraudera 800 można nazwać motocyklem o historycznych zasługach dla polskiego rynku. Na przełomie lat 90. i nowego wieku sprzedało się grubo ponad 700 sztuk, co wówczas było liczbą astronomiczną. Był wtedy jednym z częściej spotykanych nowych motocykli na naszych drogach. Co spowodowało, że ten cruiser średniej klasy z paroma większymi i mniejszymi wadami cieszył się taką popularnością? Oczywiście cena.
Marauder - najtańszy cruiser?
W Suzuki Motor Poland wpadli na pomysł, jak rozruszać rynek nowych motocykli: zastosowali mianowicie dumpingową cenę na VZ-a 800. W 1998 roku kosztował on 20 500 zł, gdy tymczasem za VS 800 Intrudera z tej samej stajni trzeba było zapłacić 25 300 zł, za Yamahę XVS 650 Drag Stara – 23 500 zł, a Kawasaki VN 800 Classic i Honda VT 750 Shadow kosztowały, odpowiednio, 28 100 zł i 26 100 zł. Różnica utrzymywała się przez kolejne lata. Co ciekawe, Suzuki po wyjątkowo niskiej cenie sprzedawało w owym czasie również dwa inne modele – GSX-a 600 F i RF-a 900.
Wszystkie te motocykle rozeszły się w znacznej liczbie, ale kij miał dwa końce. Ponieważ nie były to maszyny z najwyższej półki, wśród początkujących wtedy z japońskimi jednośladami motocyklistów przyjęła się opinia, że Suzuki jest tanie, bo kiepskie.
Zasługa Maraudera 800 polega na tym, że rozruszał polski rynek nowych motocykli.
Jest ona oczywiście całkiem błędne, bo przecież wszystkie ważniejsze (czytaj: większe i bogatsze) firmy produkują motocykle z różnych półek. Nawet BMW zdarzyło się potknięcie w postaci słynnego rzędowego silnika zwanego cegłą, który – nim go dopracowano – żłopał olej jak menel tanie wino. Honda też miała niewypały – choćby Magnę. Jej V-czwórka stanowiła przerost formy nad treścią, czego efektem było, że prosta czynność synchronizacji gaźników zajmowała mechanikowi pół dnia (wliczając czas na przekleństwa). Wróćmy jednak do Maraudera. Przez ostatnie lata produkcji sprzedawano go w Polsce ze zmienioną na używaną na japońskim rynku nazwą Desperado (choć był to dokładnie ten sam motocykl).
![]() |
Kokpit prosty, ale może przez to ładny? |
Powodem zmiany był dotychczasowy napis na zbiorniku Marauder, który nieco przypominał litery rosyjskiego alfabetu, więc zwykli gostkowie odczytywali nazwę Marauder jako „maładiec” (co po rosyjsku znaczy zuch). Kojarzenie japońskiej maszyny z czymś w rodzaju Urala mocno wkurzało jego właścicieli. Dziś niezbyt wysoka cena ciągle jest na rynku motocykli używanych zaletą Maraudera.
Czy Marauder jest bezawaryjny?
W 1999 r. przeprowadziliśmy test porównawczy tego sprzęta i Yamahy Drag Star Classic 650. Choć Suzuki miało lepsze osiągi, jednak wyraźnie zwycięzcą została Yamaha. VZ 800 ma bowiem swoje wady. Do prowadzenia, najdelikatniej mówiąc, trzeba się przyzwyczaić.
Wydechy zupełnie nieźle pasują do sylwetki. |
Przy ciaśniejszych łukach Marauder wali się w zakręt. Ta nieco skopana geometria podwozia powoduje też wężykowanie na niskich prędkościach, np. w czasie przeciskania się w korkach. Oprócz tego ze strojenie zawieszeń pozostawia wiele do życzenia, a dłuższa jazda po nierównej nawierzchni zmienia się w torturę. O hamulcach można powiedzieć, że są co najwyżej średnie. Nieco poprawiają sprawę przewody w stalowym oplocie. Jakość wykonania i lakieru budziła zastrzeżenia, tak jak dość tandetne plastiki, udające pochromowane metalowe elementy.
Pozycja jeźdźca nie jest wzorem wygody. Natomiast silnik, pochodzący w prostej linii od przodka z 1986 r. (VS 750), jest trwały i niezawodny. Dysponuje zupełnie niezłą dynamiką, ale pozwala również na majestatyczne cruisowanie ze średnimi prędkościami. Z kolei agresywna jak na cruisera sylwetka z przodem na upside-downie i szeroką przednią gumą może się podobać. Dziś powiedzielibyśmy, iż jest to kieszonkowy power cruiser. Jednak, mimo wad, Marauder 800 ma całą rzeszę fanów, którzy daliby się pokroić za to, że ta maszyna ma serce. I rzeczywiście coś w tym jest.