Pamiętasz, jak w dzieciństwie tłukłeś się ze starszym lub młodszym bratem z byle powodu? W porównaniu cebry 300 R i cebry 500 R jest wiele z takich bijatyk. Starszy jest pewny siebie i lubi prowokować, ale młodszy – mimo że słabszy i mniejszy – nie jest bez szans.
Większa CBR-ka szybko zadaje pierwsze ciosy. Zaczyna od silnika. Na hamowni dwucylindrowiec wyciska 48 KM, czyli siłę godną pryszczatego czternastolatka. Młodszy brat – trzysetka – to siłacz z piaskownicy. Na szczęście mimo zaledwie 31 KM, jakie generuje singiel, może się pochwalić turbinowym rozwijaniem mocy. Od obrotów biegu jałowego pewnie i płynnie wkręca się na obroty, a w górnym zakresie jeszcze trochę dorzuca do pieca. Jedyny mankament: na wysokich obrotach po fazie hamowania silnikiem na gaz reaguje z lekkim opóźnieniem.
„To on zaczął!”
Silnik CBR-y 500 R bardzo ułatwi ci obchodzenie się z motocyklem. Nieważne, czy podczas pyrkania na niskich obrotach po mieście, czy podczas ostrzejszej jazdy poza terenem zabudowanym, dwucylindrowiec zawsze ma na wszystko gotową odpowiedź. Jak to starszy brat. Dostarcza odpowiedniej mocy w każdym zakresie obrotowym. Takie zestrojenie silnika spodoba ci się, jeśli jesteś początkujący. Jeśli masz nawinięte więcej kilometrów, też nie będziesz narzekał, bo silnik nie wymaga zbyt wiele zaangażowania i przy odrobinie starań wciąż można się nim bawić. Jeśli przesiadasz się jednak z mocniejszej maszyny, mocy będzie ci trochę brakowało.
Do takiego wyważonego charakteru półlitrowej CBR-y przyczyniają się przekonująco spokojna praca i lekka obsługa skrzyni biegów. Wszystko funkcjonuje tu na najwyższym poziomie. Czyżby do silnika napędzającego CBR-ę 500 R naprawdę nie można się było przyczepić? Jedyny zarzut, jaki można mu postawić, to taki, że nie wzbudzi jakichś szalonych emocji. Reszta jest bez zarzutu.
„Sam jesteś głupi!”
Zupełnie inaczej zabiera się do roboty mała CBR-a 300 R. Jeśli chcesz uwolnić z niej całego powera, musisz nastawić się na sporo pracy manetką gazu. Lepiej przygotuj się na otwieranie przepustnic do oporu. Co prawda Hondzie udało się zaszczepić w jednocylindrowcu czystą reakcję na gaz poniżej 3000 obr/min, ale coś takiego jak ognisty ciąg w tym zakresie nie istnieje. Dlatego w trochę twardo działającej skrzyni biegów lepiej wybrać jeden bieg za nisko niż za wysoko. Gdy jednak wskazówka obrotomierza minie 5000 obr/min, wtedy CBR-a 300 R powoli zaczyna się nakręcać. Od 7000 obr/min dynamicznie przyspiesza aż do 10 500 obr/min, kiedy to ogranicznik kończy zabawę.
W porównaniu do serducha większego brata, takie zestrojenie silnika wymaga znacznie większego zaangażowania. Na szczęście ta jazda daje mnóstwo radości, której wcale nie szkodzi to, że jest trochę inna. Budzi ducha sportu, czyni z ciebie zawodnika. Oczywiście nie jest to złe, w końcu mówimy tu o sportowej linii Hondy – CBR. Takim zestrojeniem mała CBR-a raczej nie pokona „500”, jak to młodszy brat – zawzięty i ostro nakręcony, ale wciąż słabszy. Właśnie taka charakterystyka może ci się spodobać – CBR-a 300 R jest energiczna, bardziej zawadiacka i mimo niższej mocy może dać więcej frajdy niż „500”.
Żeby zabawa była dobra, dobre muszą być zawieszenia. Obie CBR-y mają pozbawione regulacji widelce i amortyzatory z regulacją wstępnego napięcia sprężyny. Tyle że znów na różne sposoby szukają równowagi między komfortem a bardzo dobrym feedbackiem.