Liczby nie kłamią: ponad 250 000 FZ-ów 600 sprzedanych od 1998 roku – to robi wrażenie. W 2004 roku pojawił się następca, którego akcje najpierw ostro poszybowały w górę, po to, by w kolejnych sezonach powoli spadać. Księgowi musieli wpaść w niezłą panikę, bo w ubiegłym roku nowych właścicieli znalazło mniej FZ6 niż w chwili debiutu. Sytuację miał zmienić kolejny model, o którym pod koniec ubiegłego roku wiedzieliśmy tylko jedno – jak będzie wyglądała przednia lampa. Z dnia na dzień przybywało informacji, jak będzie wyglądał ten nowy. Pierwsze zdjęcia lotem błyskawicy obiegły motocyklowy światek, wielu z wypiekami na twarzy szukało różnic między FZ1 i FZ8. Jest ich rzeczywiście niewiele, przynajmniej na pierwszy rzut oka. W obu bike’ach identyczne są podstawowe wymiary: długość, szerokość, wysokość kanapy i rozstaw osi.
Od samego początku wszystkie FZ-y miały sztywno zestrojone zawiasy. Pod tym względem w FZ8 nic się nie zmieniło. Widelec upside-down o średnicy goleni 43 mm prowadzi przednie koło, dając precyzyjne informacje o tym, co dzieje się na styku opony z asfaltem.
Jazda po górskich drogach na południu Francji była czystą przyjemnością, która skończyła się w momencie, gdy wraz z kilkoma kumplami po fachu trafi liśmy na przedmieścia Marsylii. Nierówny asfalt, dziury, śliskie linie na drodze to miejsca, gdzie FZ8 nie będzie czuł się najlepiej, podobnie zresztą jak jego jeździec.

Momenty były?
Były, i to jakie! W FZ8 wszystko podporządkowano jednemu – przyjaznej charakterystyce. Silnik jest naszym dobrym znajomym z FZ1, w którym średnicę cylindra zmniejszono z 77 do 68 mm. Liczne zmiany objęły przede wszystkim głowicę, wał korbowy, który został wyjęty z Yamahy R1 z sezonu 08, wtrysk paliwa z dwoma przepustnicami w każdym z kolektorów. Zmieniono też długość kanałów dolotowych. Dwa zewnętrzne są o 25 mm krótsze od dwóch środkowych. W efekcie wszystkich zmian silnik osiąga maksymalnie 82 Nm przy 8000obr/min, a FZ8 przyspiesza płynnie już od 2000 obr/min, bez prostującego ręce w łokciach kopa na wyższych obrotach.
Liniowa charakterystyka wydaje się nie mieć końca i jeśli jazdę psuje nagłe szarpnięcie warto rzucić okiem na obrotomierz. Na bank okaże się, że jego wskazówka jest już dawno na czerwonym polu. Ratunkiem będzie szybkie wrzucenie kolejnego biegu i tak po kolei, aż do szóstki.
W silniku zmieniono sprzęgło. W stosunku do FZ1 zmniejszyła się liczba płytek, co z kolei wymusiło użycie dłuższych sprężyn. W efekcie klamka działa miękko, nie tracąc przy tym na precyzji. Szkoda, że w nowych FZ-ach zabrakło jej regulacji.
Pitbull czy jamnik
W materiałach prasowych Yamaha podkreśla powerfullowy charakter bike’a. Agresywny design uzupełnia agresywne brzmienie wydechu. Prosta kierownica o szerokości gryfu od sztangi zmusza do lekkiego pochylenia się do przodu, co wcale nie jest męczące. Trzy najważniejsze dla jeźdźca punkty: jego tyłek, końcówki kierownicy i podnóżki znajdują się dokładnie w tych miejscach, w których powinny, a kąt ugięcia kolan jest w sam raz. Narzekać będą pewnie enduro maniacy
Detalem, do częstych postojów, nie będzie wcale zaledwie 17-litrowy zbiornik paliwa, lecz niewygodna kanapa. 150 km turystycznej jazdy wystarczy, żeby zdrętwiały tyłek odmówił posłuszeństwa.
Gdybym musiał wybrać jeden z modeli, pewnie zdecydowałbym się na wersję z owiewką, bo zapewnia wyższy komfort jazdy. Szyba skutecznie chroni przed pędem powietrza, nie psując przy tym agresywnego stylu bike’a. Skoro mowa o wyglądzie, nie sposób nie zauważyć czarnego tłumika. Koleś, który zaprojektował tę puszkę, chyba nieźle przedawkował. Ta w Yamasze, choć brzmi całkiem fajnie, wygląda koszmarnie, podobnie zresztą jak puszka w XJ-cie.