Yamaha Grizzly 450 EPS SE - Sezon na misia

W 2011 roku populacja niedźwiedzi Grizzly znów się powiększyła. Po dwóch latach powrócił model 450. Jako jedyny w swojej klasie ma elektryczne wspomaganie kierownicy. Na poligonie drawskim rozpoczęliśmy sezon na misia.

Grizzlaki od początku kojarzą się z dużymi quadami, które nie boją się nawet najtrudniejszego terenu (a jak jeszcze mają wyciągarkę, a na grzbiecie kumatego kolesia – to już w ogóle). W 2005 roku Yamaha pokazała model Kodiak (to też gatunek niedźwiedzia) z jednocylindrowym, czterosuwowym silnikiem o pojemności 421 cm3; dwa lata później w tajemniczych okolicznościach nazwano go Grizzlym (mimo że zmieniono niewiele więcej niż znaczek).

W 2009 roku mały Grizzly zniknął. Japończycy w przypadku tego modelu mają jakąś słabość do misiów i cyfry 2, bo po kolejnych dwóch latach Grizzly powrócił dozbrojony w elektryczne wspomaganie kierownicy (Electronic Power Steering), lżejszą jednoczęściową ramę ze wzmocnionym tyłem oraz ulepszony tylny hebel. Fabryka chwali się, że rama jest lżejsza o 2,7 kg. No i dobrze, ale dla- czego masa pojazdu jest pilnie strzeżoną tajemnicą? Trudno dociec.



Drawsko welcome to!
Największy poligon w Polsce (i jeden z większych w Europie) powstał w 1946 roku. Na powierzchni 36 111 ha (mniej więcej 40 x 65 km) można się wyszaleć do woli, a nawet bez większego wysiłku kilka razy zgubić. Pojechaliśmy tam przy okazji MT Rally. Uznaliśmy, że zróżnicowany teren poligonu będzie idealny przegonienia naszego „miśka”. Żeby mu nie było smutno, kumpel jechał na Grizzlaku 550. Obu modelom nie brakuje cech wspólnych.

yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-16.jpg

Model 2011 ma jednoczęściową (a więc lżejszą),a jednocześnie sztywniejszą stalową ramę.  
 
yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-12.jpg
 
yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-13.jpg
 
yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-15.jpg
Lewarek zmiany biegów i kranik wyglądają identyczniejak w modelu z 2007 roku.
Cieszy łatwy dostęp do filtra powietrza. Schowek pod siodłem zawsze się przyda.
Spece mieli 2 lata, więc zdołali dopracować m.in. płytkowy tylny hamulec w kąpieli olejowej.

Tacy sami...
Żeby daleko nie szukać, „500” i „700” ma tę samą automatyczną skrzynię biegów Ultramatic. To dobrze wróży stromym zjazdom – wtedy hamowanie silnikiem jest jak najbardziej OK. Wspólny jest także system wyboru napędu On- Command (2 x 4, 4 x 4 oraz blokada tylnego dyfra). Jednak największym wspólnym bajerem (i strzałem w dziesiątkę zarazem) jest elektryczne wspomaganie kierownicy (EPS). Dzięki niemu nie trzeba tyle się naszarpać. Jazda zdecydowanie mniej męczy, co ma spore znaczenie w czasie całodniowego śmigania. Do tego EPS ma cudowną właściwość – praktycznie do zera redukuje wszystkie kopnięcia kierownicy.

Żeby w żadnym zakresie obrotów nie zabrakło prądu, musiano przekonstruować alternator. Tym bardziej że zrezygnowano z szarpanki i do odpalania pozostał wyłącznie guzik. Stuningowany alternator ma 320 W mocy.

Swoje trzy grosze w temacie kierowania dorzucają nowe opony Maxxis MU13 (przód) i MU14 (tył), które zredukowały nieresorowane masy o równiutkie 2 kg.

yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-06.jpg

 
yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-09.jpg
yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-14.jpg

 
yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-10.jpg
Podobnie jak większe Grizzlaki, „450” ma systemOn-Command. Napędy przełączasz przyciskiem.
Osłony łożyska i wahaczy wykonano z TPU– termicznie formowanego poliuretanu.
Podobnie jak w większych Grizzlakach, przewidziano
wodoodporny schowek, np. na dokumenty.

...a ściana między nami
Jednak, jak to w rodzinie, nie brakuje też różnic. To, że „450” jest zdecydowanie mniejsza, widać już na pierwszy rzut oka. W końcu „550” to kawał quada (od „700” różni się przede wszystkim silnikiem). To widać, ale też czuć. O ile krótszy rozstaw osi w połączeniu z mniejszą szerokością zmusza tylko do innej techniki pokonywania przeszkód, o tyle za nisko położona kierownica trochę irytuje – szczególnie gdy ciut bardziej wyrośnięty jeździec musi oderwać cztery litery od kanapy.

Nie można zapominać o mniejszych skokach zawieszeń – o 20 mm z przodu i o aż 50 mm z tyłu. To wiąże się ze zmniejszonym o 30 mm prześwitem. Ma to jedną zaletę – bardzo wygodna kanapa powędrowała na wysokość 840 mm (to aż o 6,5 cm niżej niż u dużych „miśków”). Jeśli chodzi o osiągi dwuzaworowego singla, to nie ma powodów do narzekań. Ta sprawdzona jednostka napędowa o pojemności 421 cm3 jest nadal zasilana gaźnikiem. Jednak kiedy wybierzesz się na wyprawę z kumplami dosiadającymi większych Grizzlaków, musisz pamiętać o dwóch tematach – masz o 5 l mniejszy zbiornik paliwa (więc kanister będzie w dobrym tonie) i że zaimponujesz im na dłuższych prostych. 90 km/h to jest maks, co udało się wycisnąć z silnika. Na szczęście przy turystycznej jeździe i w trudniejszym terenie nie ma to większego znaczenia.

Grizzly 450 jest zwinniejszy (węższy, niższy i lżejszy). To fajny towarzysz bliższych, a nawet dość dalekich wypadów. Jest poręczny, a przy tym prowadzi się neutralnie. W poprzednim modelu wielu jeźdźców narzekało na słabą dozowalność hamulców i rozmyty punkt ich zadziałania. Przekonstruowano więc tylny wielopłytkowy hamulec w kąpieli olejowej. Śmiało można powiedzieć, że teraz dozowalność jest OK, ciut gorzej poszło z punktem zadziałania, ale dramatu nie ma.

Wszystkie niezbędne podczas wypraw bambetle można zmieścić na seryjnie montowanych bagażnikach. Przedni udźwignie 40, a tylny aż 80 kg. Mało tego – czterokołowca można doposażyć w hak czy inne gadżety (typu pług) zwiększające jego przydatność na co dzień.

yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-07.jpg

Nie mów do mnie
Gdyby ten „misiek” potrafił mówić, z pewnością zażądałby: „Nie mów do mnie misiu, mów do mnie tygrysie!”. Jeśli nie szukasz sprzętu do wyczynu, to motto sprawdzi się w 100%. A przy tym w porównaniu do większych Grizzlaków kilka tysiaków zostanie w kieszeni.

yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-01.jpg

yamaha-grizzly-450-eps-se-2011-02.jpg

Zobacz również:
REKLAMA