Yamaha MT-10 wygląda świetnie, ma znakomite silnik i zawieszenia. Oprócz wielu zalet ma jedną wadę: wersja podstawowa kosztuje prawie 61 000 zł, a dopasiony SP to wydatek 72 000 zł. W ten sposób MT-dziesiątka wpadła do worka z innymi moimi marzeniami nie do spełnienia.
A MT-09? Jest trochę słabszy, bo ma 115 zamiast 160 KM, i jego trzycylindrowy silnik jest o wiele spokojniejszy niż ten, który ma MT-dziesiątka. Dziewiątka jest też minimalnie większa (rozstaw osi 1440 zamiast 1400 mm). Mimo że jest aż o 21 000 zł tańsza od MT-10, wcale nie wygląda na sprzęta niskobudżetowego ani nim nie jest.
Podobają mi się w nim ostre, kanciaste kształty. Nawet szary lakier po jakimś czasie zaczyna wyglądać fajnie. Gdy dodasz do tego agresywny reflektor z diodami LED (świetnie wygląda, ale też znakomicie oświetla drogę), nową tylną lampę, która zastąpiła starą i brzydką, oto masz przed sobą bardzo zgrabny motocykl.
No dobrze, jest jeden element dyskusyjny – tylny błotnik. Jednym się podoba, inni krzywią się na jego widok, a ja nie mam w tej sprawie zdania. O wiele ważniejsze jest dla mnie to, że masywny tylny stelaż gwarantuje stabilność nawet podczas jazdy po dziurawym asfalcie.
Komentarze
~Ankomax, 2019-09-18 14:22:06
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?