Niken zmienił moje zdanie na temat motocykli trójkołowych. Zakochałem się w nim, ale na naszym facebookowym profilu wielu z was stwierdziło, że jest on całkowitym zaprzeczeniem motocykla, bo ma trzy koła, a nie dwa. Słaby argument, ja go nie kupuję. Dla mnie Niken jest oryginalną zabawką, gwarantującą przyjemność z jazdy, całe pokłady przyjemności z jazdy.
Moje początki z Nikenem wcale nie były łatwizną. Najpierw musiałem przyzwyczaić się do ogromnego przodu, który kryje skomplikowane zawieszenie. Inaczej niż w wielu współczesnych motocyklach nie ma w nim żadnych elektronicznych ani hydraulicznych systemów sterujących. Japończycy postawili na klasyczną mechanikę. W tym przypadku klasyczna znaczy niesamowicie skomplikowana. Liczba przegubów, jaką ma przedni zawias Nikena, wystarczyłaby na samochód.
Każde z przednich kół prowadzą po dwa golenie, takie jak w widelcu upside-down (jeden z nich ma średnicę 41, drugi 43 mm). Grzebanie w tak skomplikowanym zawieszeniu to trochę ruletka, ale jeśli chcesz, możesz przestawić tłumienie. Wystarczy, że chwycisz za śrubokręt, pochylisz się przy kole i policzysz kolejne kliki. Jeśli miałeś okazję pojeździć Piaggio MP3 lub podobnym sprzętem, musisz pamiętać, że zawieszenia Nikena nie blokują się, gdy zatrzymasz się pod światłami. Jeśli więc nie wystawisz nogi na postoju, po chwili będziesz szarpał się z przewróconym motocyklem. Walka będzie nierówna, bo do podniesienia masz 263 kg, a więc sporo.
Komentarze