Renesans sprzętów o małych pojemnościach trwa w najlepsze, dlatego zaprezentowana w 2015 roku Yamaha YZF-R3, żeby nie wypaść z rywalizacji, potrzebowała odświeżenia. Doczekała się zatem upgrade’u wizualnego, ale też technicznego, przy czym ten drugi ominął osadzony w stalowej ramie silnik, który wciąż jest tym samym dwucylindrowcem o pojemności 321 cm3. Jego 42 koniki – tak jak poprzednio – całkiem nieźle radzą sobie z napędzaniem maszynki o masie 167 kg.
Spokojnie i równo pracujący piec dostarcza sporo momentu obrotowego: w środkowym zakresie mocy przybywa, a silnik z wielką ochotą wkręca się na obroty aż do około 10 000 obr/min. To oznacza całkiem niezłą elastyczność i dobre zestrojenie zwłaszcza środkowego zakresu, który pozwala śmigać po ostrych winklach na trójce bez konieczności redukowania. Oprócz tego silnik reaguje na gaz bardzo chętnie, choć jego reakcje w niskim zakresie obrotowym, na przykład podczas wolnej jazdy w ruchu miejskim, mogłyby być bardziej żywiołowe.
Mimo takiej samej mocy, tegoroczna R-trójka jest o 8 km/h szybsza od poprzedniej. Spora w tym zasługa poprawionej aerodynamiki. Nowe owiewki zapewniają o 9% mniejszy opór powietrza i minimalizują zawirowania. R3 rozpędza się do prawie 190 km/h, a do tego wygląda jak R6.
