Start spod świateł do atomowych nie należy. Na plecach czuję spojrzenia wkurzonych samochodziarzy – jedź, do cholery, szybciej! Jednak po kilku metrach w Simpli budzi się skuterowy bullterier i sprzęcik nie musi wstydzić się przyspieszeń. 4,4 KM wystarcza do rozpędzenia się do licznikowych 73 km/h.
Niestety, przyjemność jazdy z normalnymi prędkościami jest nielegalna, więc odblokowanie Zippa odbywa się na ryzyko właściciela. O przekroczeniu prędkości 45 km/h informuje zmieniające się na czerwone podświetlenie zegarów. Zaskakuje to, że zawieszenia są przygotowane do szybszej jazdy. Jeśli jedziesz powoli, skuter zachowuje się nieco nerwowo, jakby zbyt mocno skręcono główkę ramy. Im szybciej, tym lepiej. Zawiasy zestrojono twardo, jak na brukowane ulice nawet zbyt twardo. Szkoda, że bojowo wyglądający tylny amortyzator nie ma żadnej regulacji, nawet zmiany twardości sprężyny.
Za osiągami nadążają hamulce. Przedni nie wymaga żelaznego uścisku, aby zatrzymać skuter. Tylny, też tarczowy, jest nieco słabszy.
Szkoda, że w Simpli nie poprawiono drażniących detali, które dolegały mu jeszcze za czasów Zico: o zamknięciu nawet małego kasku pod kanapą można tylko pomarzyć, schowków nadal jest jak na lekarstwo, kanapa jest śliska jakby wylano na nią olej, a wskaźnik paliwa żyje własnym życiem.
Komu to nie przeszkadza, niech biegnie do kasy. Dzisiaj Simpli jest o równe 400 zł tańszy niż przed rokiem.