Parę rad, zanim kupisz motocykl używany
Pierwsza zasada kupowania motocykla używanego: Nie podpalaj się. Wiadomo, że kilku-, kilkunastoletnie używki nie będą idealne, ale decyzja o zakupie musi być przemyślana i rozsądna - tylko tak nie zabierzesz do domu miny.
Zakup motocykla używanego to tylko w teorii czysta przyjemność. Zanim pojedziesz obejrzeć, martwisz się, czy nie zmarnujesz czasu i paliwa tylko po to, żeby obejrzeć ulepa. Oglądając, jesteś podejrzliwy, szukasz posztukowanych elementów i dowodów gleby. A gdy już kupisz, zastanawiasz się, czy nie wlazłeś na minę. Bo przecież rzadko kiedy zdarza się tak, że jedziesz i bierzesz piękną sztukę, która nie przysparza ci stresu i zmartwień. Taki stan rzeczy wynika z kilku czynników. Po pierwsze: przyzwyczailiśmy się, że jest wielu nieuczciwych handlarzy, którzy próbują opchnąć ulepa. Po drugie: mamy wygórowane oczekiwania – jadąc po 10-letni motocykl chcielibyśmy, żeby wszystko było tip-top, a najlepiej jakby sprzedawca wymienił napęd, opony i hamulce oraz o 20% zszedł z ceny. Po trzecie: na internetowych grupach i forach pełno jest samozwańczych znawców, którzy znajdują niewidzialne wady na zdjęciach lub piszą coś w stylu: „Na pewno jest po glebie, bo wszystkie kiedyś leżały”. Jak tu być mądrym i dobrze wybrać?
Po pierwsze zachowaj spokój. Przy oględzinach nie warto się podpalać. Pamiętaj, że motocykl używany zawsze może tu i tam mieć jakąś wadę, że jakieś elementy mogą być zużyte lub uszkodzone. Nie skreślaj motocykla tylko dlatego, że ma porysowaną owiewkę lub zużyty napęd. Sztuka polega na tym, żeby prawidłowo ocenić stopień zużycia i zdecydować, czy możesz z tym żyć oraz czy ewentualne koszty naprawy/dopieszczenia mieszczą się w twoim budżecie. Czasem ich wartość połączona z ceną motocykla podaje w wątpliwość sensowność napraw.
Motocykle, tak jak wszystko inne, kupuje się trochę oczami. Piękny wygląd może uśpić twoją czujność na inne, ważniejsze elementy. Możesz wtedy kupić sztukę, bo jest ładna. To błąd! Ważne jest to, co znajduje się pod owiewkami – elementy wymienne, ale nie tylko one. Jeśli przegapisz pękniętą ramę lub blok silnika, wygięte zawieszenie lub uszkodzoną skrzynię, będziesz żałował. Jeśli nie czujesz się na siłach, by odpowiednio ocenić motocykl, skorzystaj z pomocy mechanika lub bardziej doświadczonych kumpli. Przed wyjazdem sprawdź w internecie typowe usterki trapiące konkretny model motocykla, a później, pamiętając o nich, oceń stan oglądanej sztuki. Nie zapomnij o sprawdzeniu stanu tarcz i klocków hamulcowych, zachowując zasadę ograniczonego zaufania wypytaj właściciela o podstawowy serwis (olej, płyn hamulcowy, filtry, regulację gaźnika), latarką poświeć w każdy możliwy zakamarek.
Nie daj się wkręcić w pośpiech oraz uprzedź sprzedawcę, by nie odpalał motocykla przed twoim przybyciem – zimny silnik powie więcej niż forumowi znawcy: usłyszysz, czy rozrząd nie jest trafiony, czy panewka nie stuka itp. Sprawdź, czy na silniku nie ma wycieków i śladu czerwonego silikonu, czy nie cieknie widelec oraz poszukaj śladów klejenia i spawania. Dopiero gdy wstępne oględziny spełnią twoje oczekiwania wybierz się na jazdę próbną, która pozwali ci ocenić stan skrzyni i prowadzenie, oraz to, czy motocykl nie jest dwuśladem. Po jeździe jeszcze raz skontroluj silnik, widelec i amortyzator pod kątem wycieków.
Jeśli wszystko gra, sprawdź papiery – zgodność numeru VIN z dokumentami to kluczowa sprawa. Dobrze, jeśli motocykl ma komplet kluczy, podstawowe narzędzia i instrukcję obsługi, ale bez nich da się jakoś żyć. Na koniec pozostaje kwestia negocjacji ceny. Jeśli sprzedawca od początku jest niechętny i nieprzyjemny, nie licz na wiele, a jeśli plącze się w zeznaniach zastanów się dwa razy. W końcu na szali jest twoje życie, a motocykli na rynku jest wiele – zawsze masz szansę znaleźć coś innego godnego uwagi.